19 lutego 2013 roku, po raz pierwszy w swoim życiu zamieszkałam w akademiku. Jest to z pewnością jedno z ciekawszych doświadczeń, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania. Mój pokój to rozciągnięty prostokąt obudowany czterema śnieżnobiałymi ścianami z dość niskim sufitem. Krótko mówiąc średnio kształtny prostopadłościan z dużym oknem i drzwiami z firaneczką:) Z jeden strony pokoju stoją dwa łóżka- odzielone niską lodówką, z drugiej dwa biurka z połączonym blatem i duża szafa- aż do samego sufitu. Pod oknem stoi szafka, jakby na buty, ale ja trzymam w niej jedzenie:) Na szafce lampka i książki. Są jeszcze półeczki na ścianach- po dwie na każdą osobę w pokoju.
Mój kącik czytelniczo- owocowy:)
I kącik kuchenny:
A w pokoju mieszka nas dwie: ja i Eva. Eva jest Czeszką, pochodzi z okolic czeskiego Pilzna (Plzeň), studiuje technologię chemiczną i nie lubi mówić po angielsku. W związku z tym ostatnim porozumiewamy się następująco: ja mówię powoli po polsku, ona powoli po czesku, a jeśli czegoś nie rozumiemy, konsultujemy się po angielsku:) Czasem Eva chce coś konsultowac po rosyjsku, ale niestety nieco mnie to przerasta:) Dzięki temu, że Eva mieszka niedaleko i często wraca do domu, czuję się, jakbym miała prawie pojedynczy pokój, dlatego, jeśli ktoś ma zamiar sie tu wybrać to polecam się na weekendy. Jest również znak, świadczący, że pokój i miejsce, które w nim mam są mi przeznaczone. znak wygląda następująco:)
Prawie Poziomka, prawda?:)
Mieszkanie w tym akademiku jest o tyle uciążliwe, że łazienka i kuchnia jest tylko na korytarzu (tzn. na każdym piętrze są dwie łazienki i dwie kuchnie, po jednej na każdym końcu korytarza). Żeby wykonać każdą, nawet najprostszą higieniczną czynność (np. mycie zębów), trzeba wyjść z pokoju. Można się przyzwyczaić, ale jest to dość uciążliwe. Moim problemem jest póki co również to, że nie mam żadnych naczyń, takich jak garnki czy patelnie, nie mam nawet czajnika. Dlatego od kilku dni herbatę i kawę parzę w mikrofalówce;) Wychodzi całkiem niezła, nie za mocna:) Natomiast łazienki to ciekawa sprawa, bo prysznice są dość...hmmm..nieograniczone:) Wchodząc do łazienki, na prawo znajdują się toalety, a na lewo, w osobnym pomieszczeniu- umywalki i prysznice. Wchodząc do tego osobnego pomieszczenia, przed sobą mamy umywalki, zaś na prawo rząd pryszniców. Po lewej jest pojedynczy prysznic, oddzielony ścianką od wejścia, ale bez żadnych drzwi, zamków czy zasłonek- po prostu otwartość w każdym calu:)
Również toalety świadczą o braku czeskich kompleksów, na moim piętrze jedna na cztery ma klucz:) Za to o czystość toalet dba taka oto karteczka:
W moim akademiku są jeszcze inne cuda, takie jak sztuka korytarzowa- niestety dość pesymistyczna;)